Nauka – niegdyś będąca źródłem pewności – dziś nie pełni tej roli w sposób nieproblematyczny. Postęp technologiczny, oprócz nadziei, generuje leki i niepokoje. Patrząc wstecz, nauka przyczyniła się do niewątpliwych sukcesów, ale jednocześnie stworzyła nieznane wcześniej i nie dające się w pełni kontrolować zagrożenia. Ta dwuznaczność prowokuje dwie możliwe reakcje. Pierwsza z nich opiera się na antyracjonalnej krytyce nauki. Druga to przyjęcie pozytywistycznej i scjentystycznej wizji nauki jako nieproblematycznego dobra.
Prezentowana książka jest próbą nakreślenia trzeciej drogi, unikającej czołobitności ujęć scjentystycznych, ale jednocześnie nie popadającej w irracjonalną krytykę. Śledzi różnego rodzaju kontrowersje, obecne również w kontekście polskim (ruch antyszczepionkowy, ADHD, gender) i stara się uchwycić dynamikę tych sporów w perspektywie półperyferyjnej, ukazać kształt jaki omawiane kontrowersje przyjmują, gdy znajdą się na naszym rodzimym gruncie.
Punktem wyjściem są rozwijane studia nad nauka i techniką (science and technology studies – STS), zrywające z uproszczonymi sposobami prezentacji tworzenia wiedzy. Nurt STS, jak i przedstawiana książka, postulują, aby o nauce myśleć jak o wytwarzaniu, majsterkowaniu i zmaganiu się z niepewnością materii. Paradoksalnie, taki „obniżony” sposób mówienia o nauce, pozwala zmniejszyć lęki powodowane przez innowacje naukowe. Bez tego nie będziemy w stanie konkurować z „handlarzami” strachu, niepewności i irracjonalizmu.
Pomiędzy filozofią a resztą kultury rośnie przepaść. Podczas gdy filozofowie są całkowicie przekonani o ważności swojej dziedziny i doniosłości tego, co się w niej robi – jej pytań, jej argumentacji, jej odpowiedzi, jej wynalazków pojęciowych, jej błyskotliwych idei, to niefilozofowie coraz powszechniej ważność tę kwestionują, w doniosłość powątpiewają, argumentacji nie cenią, błyskotliwości nie dostrzegają i w ogóle nie pojmują o co cały ambaras. Wszak filozofia drwa nie narąbie, wirusów z komputera nie usunie, cen w sklepach nie obniży, w rubryce „patenty i wdrożenia” napisze „brak”. Zapytajmy więc: po co naszej kulturze filozofowanie? Nie filozofowie i nie instytuty filozoficznych badań i kształcenia filozoficznego, ale właśnie – filozofowanie. Żeby odpowiedzieć na takie pytanie, potrzeba nie tylko filozofii, ale także dobrych narzędzi z innych dziedzin nauki. Trzeba zapytać, jakiego rodzaju grą kulturową jest filozofowanie? Ilu z nas w nią gra? I co się wtedy dzieje? Czy filozofujemy na co dzień, czy tylko od święta?
Niniejsza książka ani nie popularyzuje, ani nie przybliża tego, co robią filozofowie. Zamiast tego prowadzi Czytelników od rozmów w pociągach do teorii czerpanych z filozofii i socjologii wiedzy, od lektury nagłówków prasowych do teorii kultury, od obrazów epidemii i biografii Spinozy do studiów nad nauką. Stara się przy tym na pytania wyżej postawione jak najogólniej odpowiedzieć, a przepaść zasypać, pokazać przy tym, że filozofia od swego kulturowego otoczenia nie jest i nigdy nie była odizolowana. Przeciwnie, filozofowanie tak bardzo i w tak licznych miejscach w tkankę kultury wrosło, że bez niego tkanka ta porozrywałaby się na strzępy, że dla kultury współczesnej filozofowanie w najrozmaitszych przejawach jest czymś koniecznym, jest warunkiem trwania, życia i rozwoju.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?