Niewierzący w świecie zachodnim od jego początków do naszych czasówPo obszernej Historii samotności (Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2018) niezwykle płodnego francuskiego historyka Georges'a Minois (ur. 1946) polski czytelnik otrzymuje jego monumentalną, prawie 800-stronicową Historię ateizmu. Autor zaczyna ją od starożytności, by poprzez średniowiecze i renesans dotrzeć do nowożytnej Francji, której z natury rzeczy poświęca najwięcej uwagi, i do czasów najnowszych. Zwyczajem elity nowoczesnych francuskich historyków nie tyle relacjonuje zdarzenia, ile na podstawie materiału historycznego stara się rozpoznać i określić przedmiotowe zjawisko. W tym sensie uprawia historię mentalności i poniekąd filozofię, akurat w przypadku kwestii ateizmu nie do pominięcia. Lektura pozwoli zapoznać się nie tylko z procesem przemian postaw w najszerszym sensie ateistycznych, lecz także z ich subtelną analizą, która wydobywa niuanse ich historycznego i filozoficznego zróżnicowania. Atrakcją książki są nowe wyniki badań i nieznane dotąd fakty, zwłaszcza dotyczące XVIII wieku i rewolucji francuskiej. Minois nie stroni też od diagnozy obecnego stanu ateizmu. Dochodzi do wniosku, że przynajmniej w Europie Zachodniej napięcie między wiarą a niewiarą zanikło, a problem wiary (i niewiary) uległ rozmyciu: wierzący często postępuje jak niewierzący, a niewierzący zawsze w coś wierzy, jeśli nawet nie w osobowego Boga. Pozostaje (sceptyczne) pytanie, czy ta diagnoza jest słuszna także w naszej części Europy.
Harold Bloom, słynny amerykański literaturoznawca z Uniwersytetu Yale (autor m.in. Zachodniego kanonu i Księgi J), dzieli się w tym tomie swoimi doświadczeniami czytelniczymi. W zamierzeniu książka ma pomagać w „udanej”, „dobrej” lekturze przywołaniem sporej grupy klasycznych dzieł, głównie z XIX i XX wieku: opowiadań, poezji, powieści i sztuk różnych autorów europejskich i amerykańskich od Szekspira po Toni Morrison. Bloom pokazuje, czego poszukiwać w poszczególnych utworach, „po co” je czytać. Nie jest to systematyczny wykład teorii ani historii literatury, lecz raczej relacja z osobistego odbioru tych dzieł, pewnego „kanonu”, do którego autor niniejszej książki ciągle powraca od dziesiątek lat. Jego idea czytania preferuje bowiem wymiar na wskroś estetyczny. Literatura nie ma służyć celom społecznym, lecz prywatnej „rozkoszy czytania”, w której zawiera się spotkanie z innością i ukojenie naszej samotności. Czytamy dla siebie. Lektura dzieł literackich ma nie tyle edukować, ile wzmacniać i rozwijać nasze ja. Płynąca z niej przyjemność jest „egoistyczna”. W tym egoizmie można się posunąć daleko, jeśli zgodzić się z Bloomem, że czytanie powinno być twórcze nawet aż po „misreading”, własne odczytanie, niekoniecznie literalne, a przy tym zdystansowane, „ironiczne”. „Dobra” lektura to zatem przyjemność, ale trudna przyjemność, a lektura książki Blooma niewątpliwie sporo otworzy czytelnikowi, czy to początkującemu, czy zaawansowanemu – może nawet temu drugiemu przede wszystkim.
Ta książka to bodaj główne dzieło francuskiego filozofa i starożytnika Pierre’a Hadota (1922–2010), nad którym pracował on przez kilkanaście lat i które stanowi kwintesencję jego przemyśleń nad charakterem starożytnej filozofii, a także nad naturą filozofii w ogóle. Filozofować, uważał, to wybierać sposób przedstawiania sobie rzeczy, od tego bowiem zależy, jak się do nich odniesiemy. Ten wybór wszakże nie był dziedziną refleksji teoretycznej. Filozofia pierwotnie stanowiła „sztukę życia”. Uczono się jej poprzez „ćwiczenia duchowe”, które leżą u podstaw tego, w czym dziś upatrujemy wykładu określonej doktryny. Tymczasem porządek, uważał Hadot, był odwrotny. Szkoły filozoficzne, jak epikurejczycy czy stoicy, uczyły pewnej postawy życiowej, uczyły „mądrości”, a teksty „doktrynalne” miały tylko pomocnicze znaczenie. Ten ich „użytkowy”, doraźny charakter prób ujmowania praktyki swego rodzaju teorią wyjaśniałby niespójność wielu starożytnych tekstów. Tę praktyczną filozofię zastąpiła teoretyczna w chrześcijańskim średniowieczu, gdy filozofia stała się służebnym narzędziem teologii. Jako ćwiczenie duchowe przetrwała w klasztornych praktykach duchowych i u niektórych myślicieli, także nowożytnych. Idee Hadota trzeba uznać za rewolucyjne, zupełnie bowiem zmieniają one nasze postrzeganie filozofii. Tak też są odbierane i dziś już nie sposób pominąć tej perspektywy w refleksji nad filozofią i w filozofii samej.
Protagoras"" jest (prawdopodobnie) wczesnym dziełem starożytnego greckiego filozofa Platona (427""347 p.n.e.), dość niekonwencjonalnym na tle jego późniejszych dialogów. Oto Sokrates wdaje się w dyskusję o cnocie z sofistą Protagorasem i wcale nie góruje nad rozmówcą. Oryginalna dramaturgia tego starcia obejmuje tak spektakularne momenty jak ""gra na czas? Sokratesa, który najwyraźniej traci wątek, i jak ostateczne zawieszenie dysputy do następnej okazji. Wszystko to nadaje dialogowi urok żywej i barwnej literatury zamiast rozpisanego na pytania i odpowiedzi suchego przeprowadzania z góry przyjętej tezy. Rozmowa odbyła się prawdopodobnie około 432 r. p.n.e., gdy Protagoras dobiegał sześćdziesiątki. Sokrates był młodszy od niego o pokolenie. Dialog Platona powstał, jak się przypuszcza, choć opinie są rozbieżne, w okresie bliskim jego pierwszej wyprawy na Sycylię (388 p.n.e.), a więc w końcowej fazie wczesnej twórczości. Mimo że od śmierci Sokratesa (399 p.n.e.) upłynęła wtedy już cała dekada, jego obraz jako osoby dramatu u Platona dopiero powstaje. Tym bardziej fascynująca jest obserwacja kształtowania się tego procesu, kiedy ów górujący później nad słabszymi intelektualnie porte-parole Platona usiłuje całkiem po ludzku sprostać wybitnemu umysłowi Protagorasa. Kunszt literacki autora uwidacznia się tu w całej świeżości.
Przez wieki Chińczycy opierali swe twórcze, racjonalne i pokojowe istnienie na księdze ""I-cing"" będącej księgą świętą i zarazem mądrościową. Powstała ona przed tysiącami lat. Ta oparta na systemie zerojedynkowym jak nasze komputery księga służąca do wróżenia stanowi zarazem system wiedzy o świecie, stara się uporządkować wszystko, co twórcze na ziemi, a co podlega zmianom. Albowiem ""niebo tworzy z chaosu i mroku"" i ""tylko zmiana jest niezmienna"". Hellmut Wilhelm (1905-1990), wybitny znawca i badacz chińskiej literatury, historii i filozofii, urodził się w Chinach, długo tam mieszkał i pracował, by po 1948 roku osiąść w USA, gdzie na Uniwersytecie w Seattle stworzył solidne podstawy amerykańskiej sinologii. Poprawiał i kontynuował twórczo dzieło życia swego ojca Richarda Wilhelma (1873-1930), znakomitego tłumacza księgi ""I-cing"" na język niemiecki. W książce Hellmuta Wilhelma, wielokrotnie wznawianej w Niemczech od czasu jej publikacji w 1955 roku (wersja rozszerzona 1972), czytelnik znajdzie próbę ustalenia ""sensu"" tej klasycznej księgi jako systemu wiedzy o świecie - próbę wydobycia jej historycznego kontekstu i uwarunkowań, a także odsłonięcia natury chińskiego umysłu i jego myślenia.
Księga Przemian jest pierwszą z kanonu pięciu ksiąg konfucjańskich, ale jej początki są dużo starsze. Chociaż znana powszechnie jako wróżebna, pełniła w kulturze Chin rolę nieporównanie donioślejszą. Była księgą mądrości, gdyż nie przepowiadała po prostu wydarzeń jak zwykły jasnowidz, lecz diagnozowała teraźniejszość i przewidywała rozwój wypadków, mówiąc jednocześnie pytającemu, co powinien czynić. Stanowiła swoisty podręcznik dobrego zarządzania państwem, jako że miała służyć ?szlachetnym?, a nie ?pospolitym?. Kodyfikacja, jaką znamy dzisiaj, nastąpiła trzy tysiące lat temu, a zredagował ją i opatrzył komentarzami Konfucjusz (VI/V w. p.n.e.). Publikowany tom obejmuje tekst Księgi i wybrane starożytne komentarze przełożone na niemiecki przez wybitnego znawcę tej tematyki Richarda Wilhelma (1873?1930). Jego przekład od dziesięcioleci uchodzi w świecie za kanoniczny i za najlepszego pośrednika, gdyż dziś nawet dla osób znających język chiński oryginalny tekst nie byłby zrozumiały. Z I-cing można wyczytać głęboką kosmologię opartą na filozofii zmiany, można podziwiać tam prostą binarną konstrukcję systemu mającego ogarnąć całą dynamikę świata. Wersetowy charakter myśli i piękno prostych, prastarych obrazów to osobny, literacki walor tego dzieła ? jednego z najważniejszych w dziejach ludzkości.
Alain Corbin (ur. 1936) należy do trzeciego, przedostatniego pokolenia francuskiej szkoły Annales, tj. do pokolenia urodzonych jeszcze przed II wojną światową. Szkoła ta od lat trzydziestych XX wieku zmieniała perspektywę postrzegania historii zarówno przez jej badaczy, jak i przez czytelników. Tradycyjne pojmowanie dziejów jako ciągu doniosłych wydarzeń w postaci wojen, bitew, traktatów i rozejmów zastąpiła mikrohistoria podłoża tych wszystkich wydarzeń: przemian mentalności, życia codziennego, uznawanych wartości i reprezentowanych postaw. Książka Corbina jest w tej mierze specyficzna, gdyż mniej bada sferę powszednich zwyczajów, a bardziej ich literacki wyraz w dziełach poszczególnych epok. Jest tyleż historią co rejestrem. Silence, po francusku zarówno cisza (gwiezdnych przestrzeni), jak i milczenie (pustelnika, pary kochanków), najlepiej wyraża się, zdaniem autora, poprzez wrażliwość twórców uchwytujących ją w swoich utworach. Dlatego w tej niewielkiej, lecz ogromnie skondensowanej książce Corbin przebiega całe spektrum dzieł i epok od tekstów religijnych przez literackie po malarstwo, tropiąc ślady milczenia służące refleksji i modlitwie, a także celom ""taktycznym"" w stosunkach międzyludzkich. Cisza może być błoga lub złowroga, milczenie może zapaść z miłości lub nienawiści, być zbawcze lub piekielne. Jakąkolwiek przybiorą postać, cisza i milczenie zamieszkują nasze życie.
Hiszpański filozof Jos Ortega y Gasset (1883-1955) jest znany z - ciągle dziś aktualnej i budzącej żywe reakcje - teorii ""człowieka masowego"". Zebrane tu teksty pochodzą z okresu od połowy lat 20. XX wieku do wczesnych lat 40., a więc z czasów bodaj najbardziej dramatycznych w najnowszej historii Hiszpanii: od upadku monarchii i narodzin II Republiki w 1931 roku po tragedię wojny domowej 1936-1939. Ortega był w tym czasie profesorem, przez chwilę posłem do parlamentu, by na początku wojny domowej wyemigrować na kilka lat do Ameryki Południowej. Powrócił do Hiszpanii w 1945 roku. Sympatyzował z myślą liberalną, miał krytyczny stosunek do dominacji Kościoła katolickiego i nigdy nie pogodził się z rządami frankistów. Jednocześnie był autorem Buntu mas (1929), co skłaniało i nadal skłania formacje prawicowe do szukania w nim sojusznika jako myśliciela, który demaskuje prymitywizm, masowość w imię elitaryzmu. Ortega objaśnia zjawisko ""człowieka masowego"" utratą świadomości historycznej, ""rozumu historycznego"". O tym właśnie traktują zebrane tu teksty. Są jakby filozoficzną podbudową chwytliwego psycho-socjo-politycznego konceptu ""buntu mas"". Obejmują w układzie chronologicznym drobniejsze artykuły publikowane głównie w okresie przedrepublikańskim w argentyńskiej gazecie ""La Nación"" oraz kilka obszerniejszych esejów o charakterze filozoficznym, po części powstałych już na emigracji.
Kevin MacDonald (ur. 1944), emerytowany profesor psychologii ewolucyjnej na Uniwersytecie Kalifornijskim, należy do najbardziej kontrowersyjnych intelektualistów w USA, a Kultura krytyki jest najobszerniejszym i reprezentatywnym wykładem jego poglądów. MacDonald bada naród i kulturę żydowską od strony jej cech „rasowych” i etnicznych. Wychodzi z założenia, że Żydzi jako grupa reprezentują pewną strategię ewolucyjną: dobór grupowy. Polega ona na etnocentryzmie, który oznacza obronę własnej etniczności przy jednoczesnym osłabianiu etniczności innych grup. I tak np. w USA środowiska żydowskie propagują uniwersalne prawa człowieka w celu „rozmycia” dominacji ludności pochodzenia europejskiego (m.in. przez liberalne przepisy imigracyjne), ściśle pilnując zarazem integralności własnej grupy. Przykładami takiej działalności na polu intelektualnym byłyby psychoanaliza i szkoła frankfurcka, którymi autor w tym tomie poświęconym kulturowemu wymiarowi etnocentryzmu obszernie się zajmuje. Choć krytycy uznają czasem jego badania za antysemickie, a skrajna prawica chętnie się na nie powołuje, są to prace niezwykle rzetelne naukowo, oparte na ogromnej erudycji i błyskotliwym wywodzie (druzgocąca krytyka szkoły frankfurckiej z naukowego punktu widzenia jest tu warta lektury sama w sobie). MacDonald podjął temat tabu – żydowskiej etniczności – uważając, że brak takiej analizy we współczesnym świecie warunkują przede wszystkim uprzedzenia politycznej poprawności.
Niniejsze drugie wydanie zostało poszerzone o nowe, uzupełniające teksty autora napisane po publikacji wydania pierwszego.
Oto pierwsze polskie wydanie tomu esejów jednego z najwybitniejszych i najbardziej „kultowych” intelektualistów XX wieku, na dodatek z naszych stron środkowej Europy, bo urodzonego w Pradze. Vilém Flusser (1920–1991), filozof mediów i ich „prorok”, który przewidział niektóre dzisiejsze instytucje medialne, wyemigrował z Czechosłowacji po zajęciu jej przez nazistowskie Niemcy (był pochodzenia żydowskiego) i na koniec znalazł się w Brazylii. W latach siedemdziesiątych XX wieku wrócił do Europy. Pisał w pięciu językach na całe spektrum tematów od sztuki po technologię. Jego zainteresowania skupiały się jednak wokół stworzonej przezeń nowej dyscypliny, którą nazywał „komunikologią”. W Polsce znany jest tylko z obszernego eseju "Ku filozofii fotografii" (Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2015). Niniejszy wybór (tekstów pisanych po angielsku) stanowi po części premierę światową, jako że niektóre z ponad dwudziestu zamieszczonych w nim esejów nie były jeszcze nigdzie publikowane. Są to prace z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku, skupione wokół problematyki pisma i obrazu. Autor dostrzega, że kultura pisma doświadcza kryzysu w konfrontacji z kulturą obrazu (film, telewizja), bo pismo, z natury linearne, a więc jednowymiarowe, niejako „przegrywa” z dwuwymiarowym obrazem. Nie ma jednak na myśli tak potępianej dziś „kultury obrazkowej”, lecz obraz jako nową, pozytywną możliwość komunikacyjną. Flusser, przedwcześnie zmarły po wypadku samochodowym, zdążył nam wiele powiedzieć o naszych czasach.
Autor (18991992), austriacko-brytyjski ekonomista i prawoznawca, był herosem XX-wiecznej batalii ekonomistów z dwóch szkół różniących się poglądem na interwencjonizm państwowy. W ubiegłym stuleciu, w okresie kariery etatyzmu we wszelkiej postaci aż po totalitaryzm i ludobójcze dyktatury spór ekonomistów o wolny rynek i rolę finansów państwa mógł się wydawać marginalny, lecz w rzeczywistości rozstrzygnięcia miały najdalej idące skutki dla zwykłego obywatela. Ten spór z keynesizmem, który optował za gospodarką interwencjonistyczną, Friedrich von Hayek opierał na afirmacji wolnego rynku i porządku spontanicznego. W opozycji do całej tej polemiki stała jeszcze inna siła wczesnego XX wieku: gospodarka planowa, praktycznie synonim ustroju socjalistycznego. Tymi kwestiami: wolnego rynku, roli państwa i planowania żyli makroekonomiści, a także politycy lat trzydziestych oraz czterdziestych i tego też dotyczą zebrane w tym tomie prace Hayeka napisane właśnie w tamtym okresie. Mają wartość nie tylko historyczną, choć i pod tym względem są cenne, pokazują bowiem, jak doniosła była dyskusja decydująca o tym, czy świat wybierze lepsze rozwiązanie gospodarcze, czy raczej ulegnie ideologicznym dogmatom. Po drugiej wojnie światowej z tej dyskusji państwa czerpały na dobre i na złe argumenty za przyjęciem określonej polityki gospodarczej, Friedrich A. Hayek zaś został za swoje dokonania uhonorowany ekonomicznym Noblem.
Autorem tej książki jest Jean Améry (właśc. Hans Mayer, 1912–1978), belgijski pisarz urodzony w wiedeńskiej rodzinie żydowskiej. Od 1938 roku żył w Belgii, więziony w czasie wojny w nazistowskich obozach koncentracyjnych, m.in. w Auschwitz. Jako pisarz stał się znany w latach 60. XX wieku, kiedy wrócił do wojennych wspomnień i rozliczeń. Niniejszy esej o samobójstwie z 1976 roku ściśle wiąże się z wcześniejszą o kilka lat książką O starzeniu się (Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2018), ponieważ oba te dzieła podejmują temat ostatecznych, można rzec, „finalnych” faz ludzkiego życia, choć oczywiście samobójstwo nie musi być wynikiem kryzysu na tle starzenia się czy starości. W niniejszym eseju Améry z fenomenologiczną precyzją bada nieuchwytne dla nauki wewnętrzne stany kogoś zbliżającego się do progu dobrowolnej śmierci. Broni zarazem prawa człowieka do odebrania sobie życia, do aktu, który społeczna i religijna tradycja zazwyczaj potępia jako sprzeczny z naturą i grzeszny, widząc w nim skutek domniemanych zaburzeń psychicznych samobójcy. Tymczasem taką reakcję na diagnozę własnej sytuacji egzystencjalnej powinno się uznać za przywilej człowieka, zrozumieć ją i uszanować. Przejmujące, podobnie jak w O starzeniu się, rozważania Améry’ego ważą tym więcej, że dwa lata po publikacji tej książki o samobójstwie autor sam je popełnił.
Ten tom krótkich esejów i aforyzmów Emila Ciorana (1911–1995) został opublikowany w 1979 roku i jest pesymistyczno-nihilistyczną refleksją filozofa nad ludzkością, historią i nad sobą. W wieku 68 lat powraca on do swojego życia i stawia diagnozę człowiekowi jako takiemu. Nie jest to jednak refleksja teoretyczna w zwykłym sensie. Cioran był specyficznym egzystencjalistą wśród francuskich egzystencjalistów powojnia. Jeśli teoretyzuje, to zawsze wychodząc od siebie i, trzeba przyznać, najbardziej zajmujący jest tam, gdzie pisze o sobie: „Niczego, czym się zajmowałem, o czym mówiłem przez całe życie, nie sposób oddzielić od tego, co przeżyłem. Nic nie zmyśliłem, byłem tylko sekretarzem swych doznań”, podsumowuje. Wbrew tendencjom modernizmu stwierdza w tym kontekście: „Biada książce, którą można czytać, nie zastanawiając się cały czas nad autorem”. Jego pisarstwo jest autoterapią, mizantropia formą zdrowego rozsądku, pesymizm wyrazem zachwytu nad życiem, nihilizm odpowiedzią na to, co wymyka się słowu. I właśnie ta „otchłań” w człowieku przewija się przez cały tom jako ostateczna instancja rozważań nad historią i ludzkim uwikłaniem w nią, nad brakiem wiary i tęsknotą do niej. „Ćwiartowanie”, które po francusku oznacza też rozdzieranie, a nawet torturę rozrywania końmi, sygnalizuje tu rozdarcie między pragnieniem wiary i sensu a poczuciem absurdu wszelkich religii i zwątpieniem w jakiekolwiek poznanie. Rozkrok nad otchłanią.
Wyznania i anatemy to późny zbiór aforyzmów Emila Ciorana (1911–1995) opublikowany w 1987 roku, choć część tekstów powstała wcześniej, a wszystkie właściwie były obecne w myślach autora od początku: samotność, śmierć, iluzja, sceptycyzm, a zarazem Bóg, buddyzm, nirwana, muzyka. Cioran, klasyk filozoficznej mizantropii, a zarazem miłośnik życia, które paradoksalnie cenił właśnie za brak – jego zdaniem – jakiegokolwiek sensu czy celu, w tym zbiorze prezentuje się od strony autoironii, melancholii i lżejszego niż wcześniej stylu. Rezerwuar tej tematyki stanowią tysiącstronicowe, wydane pośmiertnie, choć nieprzeznaczone do druku Zeszyty 1957–1972 (Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2016). W późnych latach Cioran wyprecyzował i oszlifował te myśli przewijające się od dziesięcioleci w jego zapiskach i zawarł je w Wyznaniach…, ostatnim wydanym za życia własnym dziele (Rozmowy opublikowane na miesiąc przed śmiercią Ciorana są zbiorem wywiadów). Jest to tym cenniejsze literacko, że autor, rumuńskiego pochodzenia, zaczął pisać po francusku w dojrzałym wieku, kiedy na stałe osiadł w Paryżu, a mimo to zyskał sławę wybitnego stylisty. Teraz, u kresu drogi, w finezyjnych formułach każe nam cenić „niedookreśloną myśl, która nie przeradza się w słowo, i myśl jak błysk flesza, co może zaistnieć tylko przez słowo”. Przeczucie i aforyzm.
Ta sensacyjna książka zawiera Księgę J omówioną i skomentowaną przez Harolda Blooma. Według niektórych teorii J (od „Jahwista”) był autorem trzonu hebrajskiej Biblii, napisanego w X wieku p.n.e. Jego dzieło w następnych stuleciach uzupełniano o inne księgi, modyfikowano, na koniec rozdzielono między księgi, które podług chrześcijańskiego nazewnictwa noszą tytuły: Rodzaju, Wyjścia i Liczb. Hebrajska Biblia (Tora) ostatecznie ukształtowała się w II wieku. Tę kwestię autora J badaną już co najmniej od XIX wieku amerykański literaturoznawca Harold Bloom (ur. 1930) podejmuje w specyficzny sposób i w określonym celu. Zakłada, że J była kobietą, arystokratką z otoczenia króla Salomona, pisarką o niezwykłym talencie na miarę Szekspira. To założenie, choć historycznie na wskroś dowolne, pozwala inaczej spojrzeć na Biblię: od strony literackiej. Na tym właśnie polega zamysł Blooma. Z subtelnych analiz tego słynnego historyka i teoretyka literatury wyłania się inny obraz Biblii w części spisanej przez J. Było to dzieło zupełnie nie religijne – pełna wyrafinowanej ironii opowieść o Jahwe, którego charakterystyka musiała się wydać późniejszemu judaizmowi bluźniercza. Choć dziś teorie dotyczące istnienia Jahwisty jako jednego autora nie są powszechnie uznawane, literackie odczytanie Biblii przez Blooma będzie nieocenione dla każdego dociekliwego umysłu i pozwoli – po raz kolejny – stwierdzić, jak wiele czytaliśmy z niezrozumieniem.
Slavoj Žižek (ur. 1949), słynny w świecie i medialny filozof, Słoweniec wykładający też na uczelniach amerykańskich, wyspecjalizował się w konfrontowaniu myśli najbardziej wyrafinowanej z najbardziej popularną. W latach 80. XX wieku adaptował myśl francuskiego psychiatry Jacques’a Lacana do nowych interpretacji lewicowej filozofii. Jednocześnie interesował się przemianami kultruy masowej, filmu i literatury w drugiej połowie ubiegłego stulecia. Z tych badań wyrosła na przełomie lat 80. i 90. niniejsza książka, której autor postawił sobie za cel objaśnienie trudnych koncepcji zilustrowaniem ich przykładami z popkultury. Efektem jest pełna uroku praca, która nawet jeśli wprowadza do Lacana na dość elementarnym poziomie, to sprawi wielką przyjemność miłośnikom Hitchcocka, Sherlocka Holmesa czy Agathy Christie. Rozważania Žižka, jak zwykle błyskotliwe i wnikliwe, dzięki psychoanalitycznej konceptualizacji wydobywają nowe aspekty i wymiary z dobrze nam znanych utworów. Trudno ukryć, że Lacan jest tu też pretekstem do buszowania po klasyce rozrywkowego kina, zwłaszcza wśród filmów Hitchcocka. Jednocześnie to podejście od popkulturowej strony do dzieła Lacana pozwala ujrzeć w nim rzeczy niedostrzegane z akademickiej perspektywy.
Historia człowieka poucza nas o jego (naszej) naturze. Georges Minois (ur. 1946) kontynuuje dzieło kilku już pokoleń francuskich historyków, którzy zajęli się rekonstrukcją historii życia codziennego, zwykłej powszedniości spoza wielkich wydarzeń. Pola jego zainteresowań nie stanowi już jednak kultura materialna, lecz historia mentalności. Jest autorem kilkunastu książek o historii depresji, samobójstwa, śmiechu czy drwiny. Niniejsza opowieść o samotnikach i samotnictwie jako zjawisku historycznym rysuje zarazem syntetyczny obraz dziejów naszej kultury. W motywacji do samotnego życia odzwierciedla się ona nadzwyczaj dobitnie od religijnej decyzji pustelnika po gest poety romantycznego. Autor przeprowadza czytelnika przez dzieje samotnictwa od momentu, w którym jednostki mogły sobie pozwolić na ten „luksus” bezpiecznego oderwania się od wspólnoty, po czasy dzisiejsze, w których, jak twierdzi, samotność nie oznacza świadomego wyboru w imię domniemanego lepszego życia, lecz niewidoczne, skryte zagrożenie w samym sercu aktywności na forach „społecznościowych”. Na prawie sześciuset stronach zebrana została fascynująca historia samotnictwa obfitująca w sensacyjne niekiedy fakty jak choćby ten, że anachoreci wczesnego chrześcijaństwa znali samotność tylko z marzeń, otoczeni tysiącami gapiów i podobnych „pustelników”. Skłonność do samotności, czy to w imię spotkania z Bogiem, czy z sobą, stanowi wyróżnik człowieczeństwa i o tyle ta historia samotnika przechodzi niepostrzeżenie w jego filozofię.
"Po wieży Babel" należy do kanonu współczesnej humanistyki. Dzieło to napisał w latach 70. XX wieku, a potem aktualizował w kolejnych wydaniach George Steiner (ur. 1929), jeden z najwybitniejszych intelektualistów amerykańskich. Znakomity erudyta i poliglota o europejskich korzeniach, w tym obszernym traktacie podjął kwestię przekładu, ujmując go maksymalnie szeroko: jako centrum wszelkiej ludzkiej komunikacji, a nawet wszelkiego rozumienia. Odpowiednio do tego tłumaczenie – zwłaszcza literatury z jego najbardziej sporną i najżywiej dyskutowaną dziedziną: tłumaczeniem poezji – staje się szczególnym przypadkiem całokształtu relacji międzykulturowych, nie zaś tylko sprawą techniczną. Budowana przez autora „poetyka przekładu” wychodzi od zdumienia faktem tak ogromnego zróżnicowania językowego na świecie. Po co tyle języków? Czy to funkcjonalne? Czy nie marnuje energii ludzkiej populacji? Odpowiedź na te pytania musi sięgnąć do wielu dziedzin i to właśnie Steiner czyni, zanim skupi się na konkretnej praktyce translatorskiej i jej swoistości. Dlatego Po wieży Babel powinno być podstawową lekturą dla językoznawców i filologów, a zarazem dla filozofów języka i historyków idei, nie mówiąc o samych tłumaczach. Mnóstwo tam inspirujących wątków i koncepcji jak ta na przykład odpowiedź na powyższe pytanie o wielość języków: język rodzi się z potrzeby wspólnoty określonej grupy. Oznacza to, że każdy kontakt między grupami będzie zawsze przekładem: przejściem od własnej intymności do cudzej.
W tej niewielkiej książce Joel Kotkin (ur. 1952), wykładający w Kalifornii amerykański demograf, urbanista i geograf, zawarł zdumiewające bogactwo syntetycznych informacji o siedmiu mileniach historii miast świata. Zasadnicza wartość tego dzieła nie wyczerpuje się jednak w wiedzy historycznej, łatwo dziś dostępnej z wielu źródeł, lecz w głębokim rozumieniu tego fenomenu ludzkiego instynktu społecznego, jakim jest miasto. Śledzimy, jak główne wyróżniki jego istoty, zwłaszcza sakralne pochodzenie, determinowały jego rozwój, a ich brak przynosił regres. Ta zwięzła historia miast ilustruje tezę, że stanowią one najdonioślejsze, najbardziej skomplikowane i najbardziej twórcze dokonanie ludzkiego ducha społecznego. Podbudowane taką filozofią rozważania Kotkina fascynują szerokością perspektywy i czasowej, i przestrzennej. Dzięki syntetycznej, a zarazem trafnej charakterystyce czytelnik zapoznaje się z naturą i specyfiką najróżniejszych miast: starożytnych, japońskich, radzieckich czy nazistowskich, śledzi problemy miejskie przed rewolucją przemysłową i po niej, poznaje różne formy ?urbanizmu? w świecie, historię i stan obecny relacji centrum?przedmieścia. A przede wszystkim uświadamia sobie, że żywe miasta nie są zwykłą sumą budynków i ulic, lecz żywym tworem, formą wspólnotowej misji, bez której żadne z nich nie przetrwa.
Najbardziej chyba oryginalny, twórczy, a zarazem kontrowersyjny niemiecki filozof naszych czasów Peter Sloterdijk (ur. 1947) w tym krótkim eseju podejmuje sprawy fundamentalne: rozważania o „nieprawdopodobieństwie” ludzkiego społeczeństwa w świetle dzisiejszego rozumienia wolności. Sloterdijk od dawna należał do licznego grona krytyków projektu oświeceniowego. W ponowoczesnym duchu demaskował humanizm jako inną formę „hodowli” człowieka. W niniejszej książce definiuje wolność indywidualną i identyfikuje jej historyczne losy. Jeśli dawna wolność opierała się na przymierzu gniewu, a więc miała źródło w stresie (bunty, rewolucje, walka o wyzwolenie społeczne), to w chwili, gdy „samotny wędrowiec” Rousseau, medytując w łódce na jeziorze, odkrył czystą radość z własnego istnienia wolnego od stresu, społeczeństwu wyrosło we własnych szeregach największe zagrożenie – anarchiczna jednostka. Cała późniejsza filozofia i teoria społeczna jest próbą zneutralizowania tego napięcia. Szczególną rolę odegrała myśl idealistyczna, usiłując zawłaszczyć w tym celu odkrycie subiektywizmu przez Rousseau. Niemożliwość, niemal cud istnienia społeczeństwa rodzi między innymi pytanie o naturę przyszłej myśli wolnościowej, o kształt liberalizmu. W fascynujących jak zwykle wywodach Sloterdijk rysuje pewną odpowiedź dla naszych czasów, która ma pogodzić indywidualistycznie wolny podmiot z kolektywem stresu.
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?