KATEGORIE

Kategorie

Okładka książki Wolf Messing. Jasnowidz z Góry Kalwarii

Wolf Messing. Jasnowidz z Góry Kalwarii

  • ISBN: 9788393466146
  • EAN: 9788393466146
  • Oprawa: Miękka
  • Wydawca: Inicjał
  • Format: 14.0x20.5cm
  • Język: polski
  • Liczba stron: 464
  • Rok wydania: 2013
  • Wysyłamy w ciągu: 48h
  • Brak ocen
  • 27,94
     zł
    Cena detaliczna:  39,00 zł
    Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 27,94
x
x

Wolf [Welwele] Messing (1899-1974). Prawdziwy telepata, potrafiący czytać ludzke myśli i przewidywać przyszłość, czy wielki hochsztapler? Nad tym pytaniem łamią sobie od lat naukowcy całego świata zajmujący się możliwościami mózgu ludzkiego. Urodził się w Górze Kalwarii, małym miasteczku pod Warszawą. Szybko zrobił karierę jasnowidza i ze swymi parapsychologicznymi doświadczeniami (sam je tak nazwał), podczas których wykonywał zadania stawiane mu w myśli przez widzów, zjeździł cały świat. Hitlerowi przepowiedział śmierć samobójczą i upadek Reichu, za co poszukiwany był listem gończym. Występował w ZSRR, dokąd trafił po ucieczce pod koniec 1939 roku z okupowanej Polski. Z jego paranormalnych możliwości korzystał Stalin i Chruszczow. Znał Wasilija Stalina, Berię. W Rosji Sowieckiej był postacią niezwykle popularną.

Kilka słów o Autorze:

Eduard Wołodarski (1941); rosyjski dramaturg, autor książek, jeden z najwybitniejszych scenarzystów filmowych. Na podstawie jego prac powstało ponad 50 filmów, w tym takie dzieła jak np.: Swoj sredi czużich, czużoj sredi sowich Nikity Michałkowa (należy obecnie do kanonu rosyjskiej kinematografii), My iz buduszczego, seriale telewizyjne Bajaze, Kompania karna, itd.


Fragment książki Wolf Messing Jasnowidz z Góry Kalwarii

ROZDZIAŁ PIERWSZY
MOSKWA. LATA 70. XX W.

W 1971 roku dziennikarz Witali] Blinów przygotowywał dla magazynu „Niediela" wywiad ze znanym artystą-telepatą Wolfem Messingiem. Wywiad przeleżał prawie dwa lata i w 1973 roku redaktor naczelny pisma Walentin Archangielski zapewnił Wita-lija, że materiał wejdzie do najbliższego numeru, wymaga jednak nowej autoryzacji. Blinów znów udał się do Messinga. To spotkanie dziennikarz zapamiętał na całe życie...
Drzwi otworzył mu sam Messing, starszy pan z uśmiechniętą, ale zmęczoną twarzą. Szerokie czoło poorane głębokimi zmarszczkami, zaczesane do tyłu ciemne, kręcone, z gęstą siwizną włosy. Twarz nie była stara, ale nieliczne zmarszczki były tak głębokie i plastyczne, że mimo woli przychodziła do głowy myśl: ten człowiek musiał niemało przeżyć.
- Dobry wieczór, Wolfie Grigorjewiczu. To ja do was dzwoniłem godzinę temu. Nazywam się Witalij Blinów.
-Moglibyście tego nie mówić - uśmiechnął się Messing.-Już od miesiąca wiedziałem, że do mnie zadzwonicie.
-Wybaczcie, zapomniałem z kim mam do czynienia...
Przeszli jasno oświetlonym małym korytarzykiem i weszli do gabinetu. Messing poprosił gościa o zajęcie miejsca w skórzanym fotelu stojącym niedaleko biurka, zawalonego mnóstwem papierów i gazet. Włączył stołową, ze szklanym abażurem lampę i powiedział z pogodnym uśmiechem:
- Mogę nawet powiedzieć, jaki jest cel waszej wizyty. Musicie powtórnie autoryzować wywiad, który dałem wam dwa lata temu!
Na potwierdzenie Witalij tylko kiwnął głową.
- Dajcie ten wywiad...
Dziennikarz wyciągnął zwinięte w rulon arkusze papieru. Mes-sing odebrał je i przeglądając, siadł do stołu.
- Chcecie zapalić? Palcie. Popielniczkę znajdziecie na stoliku. Nie ukrywając zdziwienia, Blinów znów pokiwał głową, wyjął
papierosa i zapalił go zapalniczką.
Messing szybko przebiegał oczami tekst, wiersz za wierszem, odłożył jeden arkusz, potem drugi... trzeci... w końcu chwycił wieczne pióro.
- Podpisuję. Tylko niepotrzebnie przejmujecie się. W ostatniej chwili naszą rozmowę zdejmą bez podania przyczyny, artykuł opublikujecie dopiero za dwadzieścia lat - oczywiście, jeśli „Niediela" będzie jeszcze istnieć. Ale mnie już na tym świecie nie będzie...
-Nie rozumiem, Wolfie Grigorjewiczu... zresztą, po co ja się pytam... to po prostu już niemożliwe... dlaczego mieliby zdjąć ten wywiad? Naczelny powiedział, że już go puszcza do numeru. Dlaczego mieliby go zdjąć? - zaczął się denerwować Witalij.
- Tego powiedzieć wam nie mogę - podpisując, odpowiedział Messing.
- Dziwne, że wy tego nie wiecie...
- Wiem. Ale nie chcę powiedzieć. Was to nie dotyczy, proszę mi wierzyć...
- Messing uniósł głowę i z uśmiechem podał dziennikarzowi podpisane arkusze. - Napijecie się kawy?
Okazało się, że miał rację, ten zagadkowy telepata... dwie godziny przed podpisaniem numeru pisma do składu materiał został zdjęty z polecenia redaktora naczelnego bez jakichkolwiek wyjaśnień. Wywiad został opublikowany dokładnie dwadzieścia lat później, tak jak przewidział Messing. Ówczesny redaktor naczelny pisma Stanisław Siergiejew zdradził dziennikarzowi, że to już ostatni numer, tygodnik zamykają... Rok później pismo znów
zaczęło się ukazywać... ale samego Wolfa Messinga nie było już wśród żywych.
Witalij Blinów spotykał się z tym człowiekiem jeszcze nieraz i za każdym razem bał się patrzeć mu prosto w oczy. Przerażała go ich głębia... straszna, przerażająca głębia bezdennego wiru...

POLSKA. PÓŹNA JESIEŃ 1939 ROKU

Niemieckie wojska bez większego oporu przekraczają niemiecko--polską granicę... Samoloty ze swastyką na skrzydłach krążą nad Warszawą, nurkują w dół, lecą bomby... Po ulicach miasta w panice miotają się mieszkańcy... Maszerują kolumny niemieckiej piechoty. W kolumnach - uśmiechnięci, zadowoleni żołnierze... Z hukiem przesuwają się kolumny czołgów z krzyżami na pancerzach. Na pierwszym czołgu powiewa sztandar z czarną swastyką... Wloką się ponurzy jeńcy - polscy żołnierze i oficerowie...
Wspólnie ze swoim wieloletnim impresariem Piotrem Zelmei-sterem i jego pomocnikiem Lową Kobakiem, Messing już prawie dobę jechał po wiejskich drogach. Mżył drobny lodowaty deszcz, szelestem drobił po dachu powozu, kopyta koni chlupały po ciężkim do pokonania błocie. Lowa Kobak palił papierosa za papierosem i milczał, Zelmeister denerwował się, co chwila zerkał na świecącą się w półmroku tarczę zegarka. Wolf Messing wbił się w kąt powozu, którym rzucało raz po raz i kołysało z boku na bok, przymknął oczy i drzemał.
Zelmeister nagle pochylił się do Messinga i rzucił złośliwie:
- Wiedziałeś, że tak będzie? Powiedz, proroku nieszczęsny! Wiedziałeś, że tak będzie? Czegoś milczał?
- Nie, nie wiedziałem... widziałem tylko wojnę... i o niej mówiłem... nie, Piotrze, wybacz... nie mogłem wiedzieć...
Messing zamknął oczy i dodał z bólem, wykrzywiając twarz:
- O tym tylko Pan Bóg mógł wiedzieć...
- Na cholerę mi taki Bóg! - zaklął Zelmeister. - Wcześniej w niego nie wierzyłem, a tym bardziej teraz! Powożący parą koni woźnica z kołpakiem z rogoży na głowie, postukał w ściankę powozu i rzucił głośno w półotwarte drzwiczki:
- Podjeżdżamy, panowie! A jeśli tam są Niemcy?
- Jacy Niemcy?! - warknął głośno Zelmeister. - Co oni mogą robić w tej dziurze!
- Coś ciemno... świateł nie widać! - odpowiedział woźnica.
- Ludzie się pochowali, nie rozumiesz tego, czy jak? - ze złością już prawie krzyknął Zelmeister i zatrzasnął drzwiczki.
Powóz wjechał w ulice Góry Kalwarii. Rzeczywiście, po obu stronach ulicy domy były wyciemnione, bez jakichkolwiek świateł. Nawet psy nie szczekały.
- Zatrzyma] się! - otworzywszy drzwiczki, krzyknął Wolf, i woźnica ściągnął lejce. Konie stanęły.
Nie żałując lakierowanych butów, Messing zeskoczył w błoto, i po kilku krokach zniknął w ciemnościach.
- Wolf, gdzie jesteś? Przecież możemy podjechać pod sam dom - krzyknął mu w ślad Zelmeister. - Chce ci się tak po błocie taplać?
Nie doczekawszy się odpowiedzi, machnął ręką, też zeskoczył w błoto i ruszył w ślad za nim.
Z powozu wychylił się Lowa Kobak - po chwili on też stanął na drodze. Porozglądał się wkoło i polecił woźnicy:
- Janku, poszukaj na razie kogoś. Przecież powinni tu być jacyś ludzie.
Woźnica westchnął, poprawił kołpak przeciwdeszczowy na głowie i szarpnął lejcami. Konie powoli ruszyły.
Podeszli do domu. Zmurszałe i na wpół zgniłe ogrodzenie miejscami było całkiem zwalone, furtka była wyrwana i leżała na uboczu. A oto i ogród pełen jabłoni. Ciężkie od deszczu i owoców gałęzie nisko opuściły się aż do samej ziemi. Wolf ruszył po ścieżce, nagle zatrzymał się, popatrzył na drzewa, na widoczny w głębi sczerniały od deszczu dom. Przeszłość ścisnęła mu serce. Zamknął oczy, przetarł mokrą od deszczu twarz...

Uwaga!!!
Ten produkt jest zapowiedzią. Realizacja Twojego zamówienia ulegnie przez to wydłużeniu do czasu premiery tej pozycji. Czy chcesz dodać ten produkt do koszyka?
TAK
NIE
Oczekiwanie na odpowiedź
Wybierz wariant produktu
Dodaj do koszyka
Anuluj